To był pracowity miesiąc. Naprawdę udało mi się dużo
szydełkować! I jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Chociaż cały czas wydaje
mi się, że można by robić więcej i szybciej. Ale nie oszukujmy się... Oprócz
pracy zarobkowej, dochodzą jeszcze obowiązki domowe, a czasem wypada też się
trochę posocjalizować.
Po pierwsze komplet dla Maksymiliana do chrztu - sweterek i
czapka-owieczka. Więcej o obu już wkrótce na blogu.
Po drugie, udało mi się zakończyć morski kocyk w części głównej.
Zostały zwierzątka, ale prace musiały zostać wstrzymane na czas dziergania dla
Maksa.
Powstały tez drobiazgi do kalendarza adwentowego dla
siostry. Takie pierwsze świąteczne prace. Chociaż nie wiem czy nie okaże się,
że ostatnie...
Pochowałam nitki w zaległym kocyku! Brawo ja! To chyba mój
największy sukces :D
No i to chyba tyle, jeśli chodzi o dzierganie...
Czytam ostatni tom trylogii Magów Prochowych. Serdecznie
polecam każdemu fanowi fantasy, bardzo oryginalne uniwersum i bohaterowie, o
których trudno jednoznacznie powiedzieć, że są dobrzy bądź źli.
Co się nie udało? Ostatecznie nie byłam na planszówkach...
Bo się spotkaliśmy ze znajomymi Nie-Męża^^ Więc w sumie wyszłam do ludzi, więc
się chyba liczy? :D
Ulubieńcem miesiąca i jednocześnie odkryciem zostaje Rozetti First Class.
Mięciutka mieszanka wełny z merynosa z akrylem, z której powstała czapka dla
Maksa. Bardzo przyjemna w dotyku, super do dziergania. Pewnie będę jeszcze do
niej wracać.
A jak Wam minął listopad? Plany zrealizowane?
A jak Wam minął listopad? Plany zrealizowane?