Wiecie, że Pszczółka Maja przeżywa właśnie swoją drugą młodość? Wróciła na mały ekran (w dosyć przerażającej dla mnie) wersji komputerowej. Przypadła jednak do gustu małym odbiorcom, którzy, podobnie jak my w ich wieku, zapałali wielką miłością do owadzich bohaterów.
Z wiekiem oczywiście wszyscy wyrośliśmy z zamiłowania do szeroko pojętych robaków, zastępując fascynację raczej obrzydzeniem i okrzykami przerażenia na widok pająka (a przecież Tekla była całkiem sympatyczną postacią), czy paniczną ucieczką na widok pszczoły. No cóż, z czasem człowiek uczy się, że życie to nie jest bajka, a pająki w nocy wchodzą do ucha i wyjadają mózg. Albo w najlepszym wypadku składają w nim jajka i dopiero małe pajączki go zjadają...
Ale wracając do Gucia...
W trochę dalszej rodzinie niedawno urodził się mały Gustaw, czyli Gucio. Cóż zatem można takiemu młodemu człowiekowi dać w prezencie? Osobiście pewnie dałabym mu "Dziady", w końcu tam występuje najważniejszy dla polskiej kultury Gustaw... Ale poproszona zostałam o Gucia z "Pszczółki Mai". Jak się niedawno okazało, na ten sam pomysł wpadła spora część rodziny, a Maluch zyskał całkiem pokaźny zestaw pszczelich zabawek i pasiastych ubranek. Przynajmniej z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ten mój, którego wykonałam, jest jedyny i niepowtarzalny.
Co do małych fanów Mai, okazało się, że Em również się do nich zalicza. I gdy zobaczyła jeszcze ślepego i niemego Gucia, powiedziała głośne: Daaaaa! i nie było wyjścia, trzeba było dać. Gucio został wycałowany, nazwany Mają (ten gender, to wszędzie się wciśnie...) i bezczelnie porzucony na rzecz pudełka po herbacie, czy czegoś równie fascynującego (chociaż tym razem to chyba był pieróg ruski - sama miałabym chyba problem, co wybrać...).
Gdy już zyskał oczy wzbudził z kolei bardzo duże zainteresowanie w Pusi, która sprawdziła, czy aby jest jadalny. Test wypadł pozytywnie - zjadła oko... Które zostało bezproblemowo dosztukowane.
Zdjęcia pochodzą z urodzin Emilki. Po raz kolejny Em była zachwycona Majo-Guciem, do momentu, gdy nie przypomniała sobie, że jest ślizgawka.
Oto zatem Gucio w różnych odsłonach:
Zabawkę wykonałam dzięki genialnemu schematowi KLIK. Do dziergania użyłam Cotton Gold od Alize w kolorze czarnym, białym, miodowym i brązowym. Szydełko 2,5 Swing. Bez irokeza Gucio ma 25cm, więc całkiem spory z niego chłopak.
Dziergało mi się bardzo przyjemnie, wzór jest tak rozpisany, że trudno sobie nie dać rady. Już dojrzewam do zrobienia Mai, ale kolejka prac do wykonania jest dosyć spora...
Dzięki za wszystkie odwiedziny i komentarze.
Cudowny Gucio :-) Wspaniała maskotka- doskonały prezent dla małego Gustawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Uroczy Gucio!
OdpowiedzUsuńsympatyczny pszczół i już w kochających łapkach :)
OdpowiedzUsuńlalkacrochetka.blogspot.com
Rewelacyjny Gucio :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, tak to z dziećmi bywa, że cały świat je fascynuje :)
Pozdrawiam
Wypisz wymaluj Gucio :) Zazdroszczę talentu do szydełka, ja nie umiem nic poza prostymi serwetkami :)
OdpowiedzUsuńGustaw zwany Guciem jest zadowolony z prezentu i bardzo kocha Gucia ;) zdjęcia w drodze! Masz talent!!! Dziekujemy Gustaw i mama ;) p.s. potwierdzam Guci Ci u nas dostatek ale ten wyjatkowy i najpiekniejszy zaraz po synku rzecz jasna :-)
OdpowiedzUsuń