Stwierdziłam, że trzeba reklamować, przecież nie ma jeszcze nawet pół roku, a sama przecież nic mu nie zrobiłam. Naczytałam się w internetach, że nie ma problemu, że Amazon zwraca nówkę, za takiego zepsutego. Ale, że nie od Amazona bezpośrednio kupowałam i nie chciało mi się przez angielskie Biuro Obsługi Klienta przebijać, zaniosłam Kundelka do miejsca, gdzie został nabyty. I cóż... Zostałam potraktowana jak kłamczucha i naciągaczka. Pan najpierw stwierdził, że pierwszy raz w życiu widzi takie uszkodzenie (podobno takie "wypadki" nie są niczym niespotykanym w Kindlach) oraz, że na pewno jest mechaniczne. Musiałam go przycisnąć albo nim rzucić. Na nic moje tłumaczenia, że wieczorem działał, w nocy tylko leżał, ręką go nie dotknęłam, a rano o... zepsuty. Wypisał protokół, gdzie pomimo mojej prośby i tłumaczeń, jak wół pisało, że uszkodzenie mechaniczne. No to mnie już z lekka telepnęło, zwłaszcza, że koleżanka Pana, który mnie obsługiwał, stwierdziła, że oni już kilka takich zgłoszeń mieli i wszystkie zostały rozpatrzone negatywnie... Zapytałam grzecznie Pana, czy on się zna na takim sprzęcie, żeby tak autorytatywnie stwierdzić, że to jest mechaniczne. No nie, nie jest specjalistą, dlatego wysyła do serwisu. Na moje pytanie, czemu nie można wpisać w opis usterki "uszkodzenie ekranu", powiedział, że nie, nie może, bo nie, bo tak musi być. I tu chyba mój błąd, bo podpisałam ten durny protokół. W zasadzie nie mam nadziei nawet na pozytywne rozpatrzenie mojej reklamacji. Żałuję, że nie wysłałam sama do Amazonu, pewnie w poniedziałek miałabym już nowego Kindle'a...
Ehhh, wyżaliłam się... Tradycyjne książki przynajmniej nie psują się do tego stopnia, że nie da się ich czytać... (chyba, że się zgubi połowę kartek...).
Na razie korzystam z czytnika mojego Lubego, więc nie usycham z tęsknoty za literami ;)
Zdjęcie robione na szybko w pracy^^ |
Biorę oddech od fantasy i nadrabiam zaległości w bestsellerach. Padło na "Cień Wiatru", który miałam przeczytać jeszcze na studiach^^. Na razie jestem na samiutkim początku i czyta mi się bardzo dobrze, chociaż niektóre opisy są dla mnie ciut za bardzo barokowe. Nie wiem, czy słusznie, ale na razie "Cień..." pod względem literackim kojarzy mi się z Gabrielem Garcia Marquezem. Nie mogę się doczekać, jak dalej potoczy się akcja.
Na szydełkach sweter do otulania jesieni (rośnie, rośnie, ale wolniej niż sądziłam...). Zdecydowanie nie jest to już robótka podróżna... Więc zaczęłam na poważnie sweterek dla Emilki, który przyrasta całkiem szybko (jak to robótka dla dzieci^^).
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze ;)
"Cień wiatru" - dla mnie rewelacja...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mam nadzieję, że się również zachwycę tą książką ;)
UsuńPana od serwisu noe będę komentować. Szkoda słów na tego typu ludzi!
OdpowiedzUsuńSweterków jestem bardzo ciekawa :)
No cóż, różnych się trafia w swoim życiu...
UsuńA sweterki przed końcem września powinny się objawić na blogu :)
O Matko! Współczuję braku Kindla i wątpliwej przyjemności obcowania z nadgorliwym sprzedawcą:( Po wielu psychicznych i moralnych bojach ze sobą od kilku dni sama jestem (szczęśliwą) posiadaczka tego zacnego urządzenia i "cień wiatru" był pierwszą książką , którą przeczytałam, i która bardzo mi się podobała. Obecnie z wypiekami czytam drugą część trylogii "Gra anioła" Jestem na początku, ale już mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńGratuluję! I życzę owocnego pożycia z czytnikiem ;) Widzę, że się zgrałyśmy prawie z lekturą :)
UsuńPrzykra sytuacja z czytnikiem, ale może jeszcze dobrze się rozwiąże :( Super kolor sweterka, jestem strasznie ciekawa efektu końcowego ;) Niech rośnie szybciej :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się wszystko dobrze skończy... bo to jednak prezent urodzinowy...
UsuńOj jak mnie drażnią tacy ludzie co to myślą, że wszystkie rozumy pozjadali. Przykro tylko, że musiałaś jeszcze z gamoniem się szarpać. Mam nadzieję, że jednak pozytywnie rozpatrzą reklamację.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mu się specjalnie nie dziwię. Ma prowizję od sprzedaży, a nie od reklamacji. A tu przychodzi jakaś dziewucha z czytnikiem, co nawet 300zł nie kosztował i uważa, że nie jej wina, że nie działa... Było trzeba kupić laptop za 5000zł ;p
UsuńTo współczuję z takim sprzedawcom. Mam nadzieję, że jednak pozytywnie rozpatrzą reklamację.
OdpowiedzUsuńDzięki i też mam taką nadzieję ;)
UsuńJa wolę zdecydowanie papier w łapce - nie psuje się sam z siebie ;)
OdpowiedzUsuńA robótki też dzielę na podróżujące i stacjonarne.
No tak, zwykła książka się tak nie zepsuje na amen... Ale czytnik jest mega wygodny, przy dzierganiu, czy w podróży...
UsuńO patrz, a ja jakiś czas temu znalazłam u siebie "Grę Anioła", której nie dałam rady doczytać, z zakładką na 429 stronie... [wydanie kieszonkowe] Pamiętam, że mnie już mocno męczyło.
OdpowiedzUsuńJestem za tradycyjnymi książkami zawsze i wszędzie. Jedyny ich minus to cena i waga. Ale ja w sumie nigdy nie jeżdzę z więcej niż 1 książką w torbie, chyba że do/z biblioteki. ^^
Sprzedawca cudowny... nie ma co -.-
Hehe, zobaczymy, jak mi się uda przez drugą część przebrnąć^^ Może podołam ;)
UsuńTeż jestem za tradycyjnymi książkami, bo jednak książka musi mieć i kartki, i okładkę, i zapach... Jednak przy moim tempie czytania i brakach finansowych czytnik sprawdza się wręcz rewelacyjnie.
Wiem jednak, że gdy będziemy na swoim, zacznę zbierać własną biblioteczkę. Bo dom bez książek, to nie dom ;)
Z przyjemnościowa czytałam i Cień wiatru i Grę anioła, teraz po kilku romansach znowu wróciłam do ambitniejszej lektury ;-)
OdpowiedzUsuńSweter kończ i pokazuj!
Mam nadzieję, że podzielę zachwyt innych nad twórczością Zafona. Na razie jest za wcześnie na jakieś deklaracje...
UsuńGrę Anioła nie raz, nie dwa miałam ochotę odłożyć na półkę, ale gdy wciągnęłam się w czytanie , to już poszło!
UsuńMieliśmy podobny problem z kindlem. Załatwialiśmy przez amazon i rzeczywiście dostaliśmy nowy czytnik, nawet lepszy model. Bez zbędnego wypisywania pism i wielkiego tłumaczenia.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że powinnam od razu do Amazonu uderzać...
UsuńA swojego Kindle'a kupowałaś u nich, czy z jakiegoś naszego sklepu? (X-kom, Sferis czy inny Vobis)