Co do czytania, to ciągle to samo, akurat jakoś skończyć tej "Malazańskiej Księgi Poległych" nie mogę... Nie że nie jest ciekawa, ale chyba nie powinnam jednak czytać jej całej na raz, bo mam już przesyt... Ale zostało mi 1,5 tomu, więc dam jakoś radę.
Ale! Rodzina mi się powiększyła! Pusia ma teraz koleżankę, Ciri. Miała być Valikiria (że niby razem z Pusią sprowadzą Ragnarok^^), ale to za długie i trudne do zdrobnienia. A że ma jasnopopielate futerko (w szynszylowej nomenklaturze beżowe), to wyszła Ciri. Czasem mówimy na nią jeszcze Małpusia, skrót od mała Pusia^^ no i wiesza się w klatce jak małpka. Mała, jest naprawdę maleńka, ma dopiero 2,5 miesiąca i przy starszej wygląda po prostu przeuroczo. Niestety, jeszcze nie kochają się na tyle, żeby siedzieć w jednej klatce, więc nie ma słodkich zdjęć, jak się przytulają. Ale i tak obie są urocze.
Proszę Państwa, oto Ciri:
A żeby Pusia nie czuła się pominięta, to jeszcze kilka jej zdjęć na domku i jak się wyleguje:
Dzięki za wszystkie odwiedziny i komentarze ;)
Ale masz fajne puchate zwierzaczki! Da się je ostrzyc i zrobić z nich wełnę? ;)
OdpowiedzUsuńPiękne stworzonka. Kocyk ma cudowne kolorki
OdpowiedzUsuńŚliczne kolory kocyka! I zwierzaczki przeurocze :)))
OdpowiedzUsuńJakie słodkie te Twoje zwierzaki :)
OdpowiedzUsuńMi też seria tyle, że Martina zaczęła się ciągnąć. Może faktycznie co za dużo to nie zdrowo.
Pozdrawiam
Obie śliczne i puchate. Podziwiać Cię za "Malazańską księgę poległych" - chyba bym nie dała rady dotrwać do końca całości.
OdpowiedzUsuńAranżacja wnętrz na wysokim poziomie, jak widzę.;)))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają kolorki na kocyku! A zwierzaczki przeurocze po prostu :)
OdpowiedzUsuń