I właśnie dzisiaj przedstawiam Wam właśnie kolejną pracę dla
maleństwa – Mysza Bezimienna. Może, gdy Mała właścicielka podrośnie sama nada
jej imię.
Zostałam poproszona o wykonanie myszki. Przejrzałam zasoby
Internetu, na tydzień przepadłam w otchłani Pinterestu, na kolejny na Ravelry i
gdy dom już zarósł kurzem wiedziałam już jedno… Z jakiegoś dziwnego powodu mysz
w wersji żeńskiej musi być baletnicą*… Co nie bardzo mi się uśmiechało, bo
chciałam czegoś ciut bardziej oryginalnego. I wymyśliłam Mysz-dzikuskę. Zamiast
tutu zrobiłam więc coś na kształt spódniczki hawajskiej. Dzięki temu dziecięce
rączki mają dodatkowe zajęcie w postaci tarmoszenia listków.
I tak właśnie powstała Mysza, która zanim wyruszyła w daleki
świat spotkała się z Kłólikiem Emilki na herbatce.
Dziewczyny okazały się
strasznymi łakomczuchami i niestety pożarły wszystkie ciastka, zanim zaczęła się sesja zdjęciowa...
Brzuch taki duży... tyle ciastek na raz to może jednak zły pomysł? |
Chyba czeka mnie dieta... |
O taki ogonek mam :) |
Jakie
ważne tematy poruszały? Pewnie Kłólik udzielała rad, jak żyć z maluchem… Że
dziecięca ślina nie jest żrąca i to po prostu specyficzny sposób na okazanie
miłości…
Po wspólnie spędzonym popołudniu Mysza udała się w podróż do
nowej koleżanki, Panny G. Mam nadzieję, że to początek wspaniałej przyjaźni.
*Oczywiście wszystko przez animację "Roztańczona balerina" ;)
Dzięki za wszystkie odwiedziny i komentarze :)
Podziwiam Twoje szydełkowe maskotki. Ja jakoś nie mam do nich cierpliwości :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Kiedyś też uważałam, że maskotki to nie dla mnie, ale życie zweryfikowało moje poglądy w tej sprawie ;p
UsuńWygląda świetnie. Myszka stanie się ulubienicą nowej właścicielki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mam nadzieję, że właśnie tak będzie :)
UsuńJaka słodka :)
OdpowiedzUsuń