Jak wspominałam we wcześniejszym wpisie (KLIK) w 2017 roku
chcę odstawić na bok fantasy i zacząć przygodę z kryminałami i powieściami
związanymi z Wrocławiem.
Ale najpierw muszę skończyć, to co mam na czytniku, czyli 3 tom
serii „Szklany tron” Sary J. Maas. W ogóle dopiero przygotowując ten wpis
sprawdziłam, ile lat ma autorka. Raptem rok starsza ode mnie, a swoją pierwszą
powieść wydała w wieku 26 lat. Lekkie ukłucie zazdrości poczułam, ale za chwilę
pojawiła się myśl – super, może też powinnam spróbować?
Ale w zasadzie to dzisiaj nie chciałam o tym pisać. Wersja,
którą czytam to fanowskie tłumaczenie z angielskiego. I właśnie o tłumaczeniach
książek chciałam kilka słów napisać. Pierwszy i drugi tom czytałam w oficjalnym
tłumaczeniu – było świetne. Oddawało klimat książki, widać było, że tłumacz
stanął naprawdę na wysokości zadania.
Wersja fanowska… No cóż, podobno była poddana korekcie. Ale
nie chce mi się w to wierzyć, nieraz oczy mi krwawią, jak widzę te wszystkie
błędy językowe, próby jakiś zabaw słownych, które wychodzą bardzo nieudolnie. Na
siłę wciskane wtręty młodzieżowe… Ale najgorsze, naprawdę najgorsze, są
przypisy. Po co? Żeby tłumaczka mogła pokazać jaka jest zabawna… Tylko, że są
to żarty w tonacji D-dur, jak mówi moja Mamusia, czyli dotyczące szeroko
pojętego dupczenia. A, jeszcze jest dużo wzdychania do głównych męskich
bohaterów.
Jaka z tego nauka? Tanie mięso to psy jedzą i jednak lepiej
zainwestować w oficjalny przekład. Przy ostatnim tomie już tego błędu nie
popełnię, a przy książkach o Wrocławiu problem całkiem zniknie, bo w większości
i tak są po polsku z natury.
A na szydełku sweterek według Dropsowego wzoru, ale coś nie
wychodzi tak, jak trzeba… Zobaczymy po praniu, co wyjdzie.
Lecę zobaczyć, co Wy podczytujecie i dziergacie J
Witaj w nowym odliczaniu czasu. Przeczytałam Twój poprzedni post, i... bardzo Cię rozumiem, bo o minionym roku też mam podobne zdanie. Ale już masz ładne nowe postanowienia, co do czytanej literatury. Byłam kilkakrotnie we Wrocławiu, i też bardzo polubiłam te miasto. Mam nadzieję, że życie Ci tak podyktuje, ze przyjdzie czas i na poznanie nowych technik dziewiarskich i na inne nowe ciekawe wyzwania. Życzę udanego roku, pod każdym względem.Pozdrawiam z zaśnieżonego Wilna.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Honorato :) Wrocław to moje rodzinne miasto i jedna z wielkich miłości :) Nie wyobrażam sobie, żebym miała się wyprowadzić...
UsuńCo do nowych wyzwań, to na razie mam ich aż nadto :D
Sweterek w pieknym kolorze:) Mam nadzieje, ze wyjdzie dobrze:) Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoje postanowienia:)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Wyjdzie inaczej niż powinien, ale już wiem, jak go ogarnąć, żeby go jednak nie pruć (a musiałabym go aż do karczku spruć...)
UsuńO, czyli obie w tym roku obchodzimy okrągłą rocznicę urodzin :-) Tylko ja ciut większą niż Ty.
OdpowiedzUsuńTłumaczenie fanowskie - takie to i ja mogłabym zrobić, o ile oczywiście znałabym na tyle język. Wydaje mi się, że bycie pasjonatem czyjejś twórczości lub jakiegoś gatunku to jednak za mało, by zrobić dobre tłumaczenie.
Sweterek kolor ma śliczny, dobrze że już wiesz co zrobić, żeby go nie pruć - powodzenia :-)
Co do tych tłumaczeń, to chyba największą trudnością jest zachowanie stylu pisarza, a ukrycie swoich upodobań... Poza tym, to jakieś dzieciaki tłumaczyły.
UsuńDzięki za pochwały :)
Wcięło mi komentarz :(
OdpowiedzUsuńOla, bardzo dziękuję za przesyłkę, piękną choinkę i cudowną kartkę. Nitki oczywiście też się przydadzą (już nawet mam pomysł jak je zagospodarować :) )
Przyznaję że z tłumaczeniami problemów nie mam bo od paru lat prawie sami polscy autorzy trafiają w moje ręce. Tyle nowości jest wydawane że nie nadążam z czytaniem :)
Cieszę się, że paczka doszła :) Już się zaczynałam bać, że coś poszło nie tak, bo Ania swoją dostała tuż po świętach.
Usuń