DKN #15 - wywiad z Yadis - Wszystkomający blog szydełkowy

piątek, 12 maja 2017

DKN #15 - wywiad z Yadis



Kolejną osobą, która zechciała się z nami podzielić swoimi przemyśleniami o dzierganiu, tworzeniu wzorów i ich wykorzystywaniu jest Yadis. Swego czasu bardzo namieszała swoim wpisem o wycenie rękodzieła (ciągle aktualny, szczerze polecam. Jest dziewiarką totalną: sama przędzie wełnę, farbuje i tworzy z niej wspaniałe prace. Brakuje tylko owiec i alpak, żeby wszystko mogła robić od zera! Powoli przymierza się również do publikacji swoich wzorów! A ponieważ blog to za mało, ruszyła również na podbój YouTube'a.
Zajrzyjcie do niej koniecznie, na bloga i na YT


Wszystkie zdjęcia w poniższym wpisie są własnością Yadis.
  • Jak długo dziergasz? Jak to się zaczęło?
Dziergać na drutach zaczęłam w 2009 roku, dużo dłużej robię na szydełku. A zaczęło się z oszczędności - jako biednej studentki nie stać mnie było na wspaniałe estońskie szale, do których wówczas wzdychałam. Uznałam więc, że nauczę się robić na drutach i sama sobie taki zrobię. Jakoś do tej pory mi się to nie udało, chociaż od tego czasu dużo projektów mam już na koncie :D



  • Częściej korzystasz z wzorów, czy tworzysz własne projekty?
Im dłużej dziergam, tym częściej korzystam z gotowych wzorów - czasem chcę mieć coś dokładnie takiego jak na zdjęciu, a czasem po prostu nie chce mi wywarzać otwartych drzwi i samodzielnie rozgryzać wzoru. Kiedyś znacznie częściej próbowałam kombinować na własną rękę, ale nie zawsze kończyło się to happy endem, a przy ograniczonym czasie na dzierganie żal mi go na nietrafione projekty, które potem trzeba pruć…



  • Czym się kierujesz przy wyborze wzorów?
Czasem to miłość od pierwszego wejrzenia, czasem małżeństwo z rozsądku. Zdarza mi się szukać wzorów pod konkretną grubość i ilość włóczki, którą mam w zasobach lub pod konkretny rozmiar drutów, którego planuję użyć. Ale niekiedy po prostu zobaczę coś wyjątkowo pięknego i koniecznie muszę to mieć! We wzorach szukam przede wszystkim prostoty okraszonej odrobiną kreatywności, pięknych akcentów, połączeń kolorystycznych, drobiazgów i wykończeń, które zmieniają zwykłą rzecz w coś unikalnego i absolutnie wyjątkowego.



  • Jak często korzystasz z wzorów płatnych lub dostępnych w prasie branżowej?
Z prasy robótkowej nie kupuję w ogóle, moim jedynym źródłem wzorów jest Internet, okazjonalnie potrafię się skusić na sprowadzanie książek z wzorami z zagranicy. Baza darmowych wzorów jest ogromna, zazwyczaj z nich korzystam, najczęściej w języku angielskim. Kupuję wzory, kiedy na pierwszy rzut oka nie jestem w stanie wymyślić jak dany przedmiot jest zrobiony, czasem też potrafią mnie zachwycić poszczególne elementy projektu - wykorzystane ściegi, wykończenia, konstrukcja czy gra kolorów. Zawsze korzystam z gotowych wzorów, gdy dziergam swetry, bo to za dużo pracy, by marnować czas na bezsensowne kombinowanie i później prucie, jeśli mogę go uniknąć. Jako ciekawostkę powiem, że nie skorzystałam z większości kupionych przeze mnie wzorów - zazwyczaj zaczynałam natychmiast po zakupie, ale później zabrakło mi włóczki, albo zmieniłam koncepcję, albo nie miałam dość czas, albo inna dzianina zajęła moją uwagę. Ale nie żałuję tych zakupów, po prostu czekają w kolejce na właściwy moment i odpowiednią włóczkę.



  • Czy uważasz, że wzory dostępne w Internecie są za drogie?
Ogólnie rzecz biorąc dzierganie to drogie hobby - włóczka, druty, dodatkowe akcesoria nie są tanie i ciągle ma się ich za mało :D W przypadku wzorów też tak jest - te, które kupuję kosztują zazwyczaj 30-40 zł za sztukę, ale w zamian otrzymuję instrukcję, która pozwala mi krok po kroku realizować plan, podążać ścieżką, którą projektant dla mnie przygotował. A to znaczące przyspieszenie pracy - ktoś już się za mnie pomęczył, przeliczył rozmiar, potrzebne oczka, układanie się wzoru, pruł i dziergał tak długo aż wszystko do siebie pasowało, więc ja już nie muszę. Po prostu siadam i dziergam sweter, chustę czy czapkę, którą wcześniej widziałam na zdjęciu. Poza tym kupując wzór wyrażam moją wdzięczność, czy nawet zachwyt dla umiejętności i pomysłowości autora - to taki mój sposób na powiedzenie im „dziękuję”.



  • Czy próbowałaś kiedyś spisać swój wzór, żeby udostępnić go innym?
Tak próbowałam! I to jest strasznie pracochłonne i czasochłonne! Myślę, że większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy ile to trwa i o jak wielu rzeczach trzeba po drodze pamiętać. Opowiem wiec jak to wygląda u mnie. Oczywiście zaczyna się od inspiracji, pomysłu albo potrzeby - u mnie zazwyczaj od tego ostatniego. A więc postanowione - potrzebuję czapki! Rzucam się więc na poszukiwania włóczki w moich pudłach, aby ułatwić sprawę załóżmy, że znalazłam i obyło się bez zakupów, więc od razu druty w dłoń. Ale takiej całkiem zwyczajnej czapki to ja nie chcę, kombinuję więc ze wzorem. Próbka numer jeden, prucie, próbka numer dwa, prucie, próbka numer trzy, ok, może być. W międzyczasie minęły już ze dwa dni, a ja jeszcze nawet nie zaczęłam… Ale teraz już ruszam z kopyta - przeliczam oczka i dziergam, dziergam, dziergam… Zakładam, że idzie gładko i bez potknięć, więc dwa dni później zbliżam się do finału. Zostało jeszcze najtrudniejsze - trzeba ładnie ukształtować górę czapki odpowiednio ujmując oczka. No to dziergam dalej, ale nie jest tak jak powinno być. Więc pruję, sprawdzam sposoby odejmowania oczek w książce, dziergam jeszcze raz. Ok, jest super - jednocześnie właśnie mija tydzień odkąd zdałam sobie sprawę, że potrzebuję czapki… Więc jeszcze tylko pranie, blokowanie, sesja zdjęciowa, edycja moich odręcznych notatek do formy zrozumiałej dla innych, konsultacja z grafikiem, żeby plik z wzorem był nie tylko użyteczny, ale też ładny, no i na koniec publikacja :) Powyższa historia wcale nie jest wyssana z palca, to opis moich doświadczeń z niedawnego projektu, sama prawda. Szczerze przyznam, że dotychczas mimo kilku podjętych prób zawsze zatrzymuję się na którymś z ostatnich kroków. Mam jednak nadzieję, że wkrótce się to zmieni! Ale dzięki własnym doświadczeniom projektowym tym bardziej rozumiem i doceniam trud, który w swoją pracę wkładają projektanci dzianin.



  • W jaki sposób można zapobiegać bezprawnemu udostępnianiu płatnych wzorów? Co możesz poradzić osobom, które uważają, że wzory są drogie?
Kradzieże wzorów, bo trzeba rzeczy nazywać po imieniu, to poważny problem nie tylko w Polsce. Wydaje mi się jednak, że u nas wciąż wynika to zazwyczaj z niewiedzy, braku świadomości - dlatego trzeba edukować, uczyć, uczulać, pokazywać problem, mówić o tym, a nie zamiatać pod dywan. Drugim powodem są po prostu finanse - dzierganie nie musi być hobby dla zamożnych Pań, ale kiedy nie ma pieniędzy na płatne wzory spokojnie można polegać na darmowych, których jest naprawdę dużo i jest z czego wybierać. Brak pieniędzy nie uzasadnia kradzieży!



Osobiście trochę przez palce patrzę na wspólne zakupy, kiedy kilka pań składa się na wymarzony wzór. Sama z tego nie korzystam, bo zazwyczaj pożądam nowości na Ravelry, które nie zdążyły jeszcze zdobyć popularności oraz nietypowych dzianin, ale rozumiem, że jest to droga dla pewnej grupy dziewiarek. Ale w tym wypadku ktoś przynajmniej wie, że za czyjąś pracę należy się zapłata, przynajmniej chce dobrze, w miarę swoich możliwości. O ile taki wzór nie stanie się później dobrem publicznym, udostępnianym każdemu chętnemu, to nic złego moim zdaniem się nie dzieje - podobnie jak legalnie kupioną książkę czy płytę mogę komuś pożyczyć, tak mogę też udostępnić komuś bliskiemu wzór, który kupiłam. I taki układ rozumiem zarówno jako dziewiarka, jak i jako przyszła projektantka. Nie jestem w stanie tego zaakceptować jedynie w sytuacji, kiedy ktoś zarabia na tworzeniu dzianin.


Jeśli chodzi o osoby, które narzekają na ceny wzorów, to recepta na to jest bardzo prosta - niech spróbują raz przygotować własny wzór, przejść przez wszystkie punkty wymienione przeze mnie powyżej, myślę że to zakończyłoby marudzenie. Jako poradę mogę podać sposoby, które ja stosuję, by dostawać darmowe (lub tańsze) wzory od moich ulubionych autorów - jestem zapisana do ich newsletterów, śledzę strony na Facebooku, zdarzyło mi się też zgłaszać się do testowania wzorów, chociaż akurat z tego sposobu korzystam rzadko, bo ze względu na pracę zawodową trudno jest mi się zmieścić w wyznaczonych terminach, a nigdy nie chcę zawieźć projektantki. Dla osób władających kilkoma językami jest jeszcze dostępna opcja tłumaczeniowa, ale na ten sposób dotychczas się nie porwałam, bo co innego rozumieć i dziergać samemu, a co innego rozumieć i tłumaczyć innym jak dziergać. 


Dziękuję serdecznie Yadis za udzielenie wywiadu, a Wam za czas poświęcony na przeczytanie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz