Środa z książką - Bosnoga królowa, czyli, ja wiedziałam, że tak będzie... - Wszystkomający blog szydełkowy

środa, 27 września 2017

Środa z książką - Bosnoga królowa, czyli, ja wiedziałam, że tak będzie...

Staram się ostatnio zrobić sobie przerwę od fantastyki. Nie żeby mnie znudziła, co to, to nie! Szczerze mówiąc wymaga to ode mnie nie lada wysiłku, żeby nie szukać nowych pozycji z tego gatunku.
Kryminały, które mnie interesowały przeczytałam (czyli cała seria o Mocku i Popielskim), padło więc na powieści historyczne. Chrapka na ten gatunek jeszcze u mnei wzrosła, jak zobaczyłam w którymś z elektromarketów, że powstała gra na podstawie "Filarów Ziemi". Do dziś pamiętam, jak mnie wciągnęła budowy katedry w Kingsbridge. Chciałam wrócić w te klimaty i poczuć przeszłość.
Wybór padł na "Bosonogą królową" Ildefonso. No cóż... Po pierwsze... "Filary Ziemi" to, to nie są... Już wcześniej czytałam "Katedrę w Barcelonie tego autora i miałam podobne wrażenia jak po powieści Kena Folleta. A tutaj... już na samym początku byłam w stanie przewidzieć, co się będzie działo...

Jestem daleka od feministycznej paranoi, ale jeśli jako najważniejszą część opisu kobiety traktuje się jej piersi (oczywiście dorodne i jędrne...), to coś jest chyba nie tak... Zatem, gdy tylko przeczytałam opis byłej czarnej niewolnicy - Cardidad, wiedziałam jedno... Zostanie zgwałcona... No i cóż... kilka stron dalej moje przewidywania się spełniły i to wielokrotnie... Na plus trzeba jednak policzyć, że obyło się bez szczegółów, całość została ograniczona do niezbędnego minimum. Jedyne z czym się pomyliłam, co do wykształcenia Caridad. Bo pasowało, żeby była inteligentna i samo wykształcona - coś w stylu nauczyła się czytać z Biblii, a później u swojego właściciela podbierała książki z biblioteki. Ale nie, jedynymi niezwykłymi umiejętnościami okazuje się taniec, śpiew i zwijanie cygar... także... no lekki zawód.
Ale, o dziwo, pomimo długiego wstępu poświęconego właśnie Murzynce, to nie ona jest główną bohaterką, a Cyganka - Milagros. Jedną z pierwszych rzeczy, którą się o niej dowiadujemy jest to, że... ma przepiękną twarz oraz... jędrne, młode piersi... No spoko, to są właśnie te informacje, które mnie najbardziej interesują. Tutaj doszłam do wniosku, że chyba powtórki z losów Caridad nie będzie (spoiler alert: myliłam się...). Za to inne moje podejrzenia się sprawdziły. Nie będę tu jednak wdawać się w szczegóły, bo to za dużo już zdradzi z fabuły.
Czemu zatem czytam tę książkę, skoro nie piszę o niej zbyt przychylnie? Bo mimo wszystko trochę się wciągnęłam w historię Cyganów w XVIII-wiecznej Hiszpanii. Bo oprócz tych trochę kalecznie opisanych postaci kobiecych, to w tle jest dziadek Milagros, który jest bardzo barwnym osobnikiem. Po prostu nie jest to zła książka!

A na szydełku w końcu coś dla mnie - powstaje ciepły sweter z alpaki w pięknym fioletowym kolorze. Jeszcze tylko końcówka dekoltu! Nie mogę się doczekać!

2 komentarze:

  1. Twój wpis potwierdził moje wrażenia. zaczynając Bosonogę miałam oczekiwania, których ta książka nie spełniła. Jednak dalej ją czytałam, bo jak napisałaś historia potrafiła wciągnąć na tyle, aby chciało się ją kontynuować. Nie jest to zła książka, ale nie jest też rewelacyjna. Jednak warto spędzić z nią trochę czasu. Pozdrawiam ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie dla mnie ale jestem ciekawa jak będzie sweterek wyglądał :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń