Są dwa gatunki
literatury, które najbardziej mi pasują – historyczna i fantasy.
O tej drugiej kiedyś już na blogu pisałam, a dzisiaj chciałabym
się z Wami podzielić swoimi refleksjami o powieściach
historycznych.
Ale zanim o tym,
musicie poznać moje kryterium doboru książek. Wiadomo, nie ocenia
się ich po okładce. Ja to robię na podstawię ich objętości.
Wychodzę z założenia, że przecież nikomu nie chciałoby się
pisać opasłego tomiszcza, jeśli byłoby złe. Nie mówiąc już o
wydaniu tego. No i właśnie fantasy i historyczne spełniają moje
podstawowe kryterium, bo są grubaśne.
Ale jak z fantasy
zazwyczaj udaje mi się trafić dobrze, tak powieści historyczne…
no cóż mój związek z nimi jest bardzo burzliwy.
Bo jakby się tak im
dokładniej przyjrzeć to praktycznie każda z nich, nieważne w
jakich czasach dzieje się akcja, jest dosyć wtórna. Mają te same
elementy, w zasadzie mogę się dokładnie spodziewać, co się
będzie działo.
Co się tak często
powtarza, że aż mnie wkurza?
Po pierwsze postać
głównego bohatera. Praktycznie zawsze, gdy poznajemy główną
postać, jest on lub ona mało znaczącą częścią społeczeństwa.
Ma jakieś tam trudne dzieciństwo – bieda, brak rodziców, zła
macocha. Ale nagle odkrywa w sobie jakiś talent, ewentualnie ktoś
dostrzega w nim potencjał. Idzie do szkoły, chociaż jest ubogim
dzieckiem i raczej by nie było go stać. I ostatecznie osiąga
sukces zawodowy i życiowy, staje się kimś ważnym – doradza
królom, staje się dowódca wojsk, itd. Rozumiem ogólnie ten
zabieg, bo nie są to biografie, tworzy się wymyślone postacie, ale
trzeba jakoś opisać tło historyczne. A nie oszukujmy się, zwykły
chłop, czy mieszczanin raczej nie będzie miał ani wpływu, ani
dokładnych informacji na temat wielkiej polityki. Ale można to
zrobić mniej nachalnie, niż metodą deus ex machina – był nikim,
jest kimś… Przy czym chciałam zauważyć, że ten zarzut tyczy
się głównie powieści opowiadających o czasach do XIX wieku. Wraz
z rewolucją przemysłową dostęp do informacji stał się większy,
a kolejny wiek i okres wojen pozwala zrobić bohatera z szeregowego
żołnierza.
Druga rzecz drażni
mnie zdecydowanie bardziej. Zawsze, ale zawsze musi być gwałt. W
różnej wersji – pojedynczy, zbiorowy, na dziecku, na dorosłej,
przypadkowy, albo taki, który ma upodlić ofiarę. Czasami mam
wrażenie, że autorzy w pewnym momencie dochodzą do ściany z
fabułą i stwierdzają: „hmm… nie bardzo mi idzie to pisanie…
trzeba zrobić coś, żeby fabuła poszła do przodu. Potrzebuję, jakiegoś zwrotu akcji na gwałt... Gwałt! Gwałt
jest rozwiązaniem na wszystko!”. No i faktycznie, to rozwiązanie
powoduje jakiś tam zwrot w akcji. A jak z tego jeszcze będzie
dziecko! O, to już intryga kręci się sama…
Po trzecie, to jest
chyba grzech śmiertelny, na szczęście nie tak częsty (albo ja
trafiam na dobre książki). Czyli brak zgodności akcji powieści z
prawdą historyczną. Większość autorów, tych cenionych, jak Ken
Follet, robi bardzo obszerną kwerendę i rażących błędów u
niego nigdy nie znalazłam. Ale zdarzają się i czarne owce w tym
stadzie…
Ale pomimo tych
różnych wad, lubię sięgać od czasu do czasu po taką literaturę
by przenieść się w czasie. Poczuć klimat lat dawno minionych…
Jeśli macie do
polecenia jakieś dobre powieści historyczne, to z chęcią je
poznam. Może będzie jakaś bez gwałtów...
Kiedyś czytywałam książki historyczne obecnie jak sięgam to tylko po dawnych pisarzy takich jak np Kraszewski. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa z kolei Kraszewskiego kiedyś czytałam^^ A teraz sięgam po kolejnych, bo nie mam w zwyczaju czytać dwa razy tych samych książek ;p Ale współczesne powieści historyczne są właśnie dosyć przewidywalne :/
UsuńUwielbiam Cherezińską :) Legion i historia Świętosławy szczególnie przypdały mi do gustu, nie ma chyba w nich tego co Ciebie drażni a są bardzo pokaźne.
OdpowiedzUsuńNo i historia Medicusa, ta może Cię drażnić, ale dla mnie to cudownie napisana opowieść i nie dlatego, że jakiś czas temu zrobiła się modna, bo po raz pierwszy całą trylogię przeczytałam 20 lat temu :D
Ooo, właśnie się nad Cherezińską swego czasu zastanawiałam. Dopisuję do listy, z pewnością skorzystam z polecenia ;)
UsuńZdecydowanie wole te drugie czyli fantasy.Do historycznych mi daleko , ale mogę polecić dobre kryminały autorstwa Agathy Christie.
OdpowiedzUsuńW fantasy autor ma większe pole do popisu przy zwrotach akcji, nie musi od razu kogoś gwałcić, może zawsze wysłać smoka^^.
UsuńA Christie czytałam swego czasu sporo, jakoś ogólnie mnie kryminały nie kręcą, chociaż z drugiej strony, te skandynawskie są wszędzie polecane...