Już nawet nie pamiętam, jak trafiłam na blog Asji, ale wpadłam jak śliwka w kompot. Z wypiekami na twarzy przerzucałam kolejne posty wczytując się w historie powstawania poszczególnych modeli i poznając opowieści miłosne ze sznurem w roli głównej. A wszystko to opatrzone wspaniałymi zdjęciami autorstwa Połówka. Cały czas się zastanawiam, czego bardziej Asji zazdroszczę: rudego kota, cierpliwego Połówka, czy tej wspaniałej zdolności tworzenia tak cudnych dzianin. Po każdej wizycie na blogu u Asji mam mocne postanowienie nauczenia się robienia na drutach… Ale na razie tylko podziwiam!
Zapraszam na wywiad, w częściach dwóch. Bo Asja oprócz tego, że jest bardzo sympatyczną osobą, to też straszną gadułą. Druga część wywiadu już jutro!
Wszystkie zdjęcia w tym wpisie pochodzą z bloga Asji i są jej własnością.
-
Jak długo dziergasz? Od czego się zaczęło?
Dziergam
właściwie od zawsze. Mam mgliste wspomnienie moich pierwszych
lekcji, których udzieliła mi Moja Mama, ale nie potrafię
powiedzieć kiedy to dokładnie było. Pamiętam jednak dokładnie,
że bardzo szybko skończyła się edukacja (Moja Mama znała
podstawy dziergania, i te mnie przekazała, ale nigdy poza te
podstawy nie miała potrzeby wyjść), a zaczęła się dowolna
improwizacja, poszukiwanie rozwiązań, rozgryzanie technik,
eksperymentowanie. Już w szkole podstawowej byłam w stanie
wydziergać sweter, dla Misia co prawda, ale jednak! Za to z
niezwykłym sentymentem wspominam godziny spędzone w towarzystwie
bardziej doświadczonych dziewiarek, jak Moja Babcia, która podczas
kilkutygodniowych wizyt nauczyła mnie dziergać rękawiczki, lub
mieszkająca w sąsiedztwie Babcia przyszywana, do której zawsze
mogłam wpaść pożyczyć jakiegoś druta, lub gazetkę z
dzianinowymi wzorami.
Wtedy też otworzyły mi się oczy na
możliwości tworzenia. Niestety szkoła i codzienne obowiązki
sprawiły, że w czasie liceum oraz studiów nie dziergałam
praktycznie wcale. Dziewiarstwo wróciło do mnie za to ze zdwojoną
siłą już po ślubie, kiedy to życie mnie przygniotło. Co
ciekawe, najpierw chwyciłam za szydełko, ale niedługo potem
odkryłam blogi dziewiarskie i przypomniałam sobie o drutach, prawie
natychmiast przeżyłam krótki epizod z maszynami dziewiarskimi.
Właściwie resztę już znacie. Długo czekałam na moje pierwsze
wymarzone i z wyższej półki włóczki, a jak już je dostałam w
swoje łapki, to przepadłam.
-
Kiedy przestało Ci wystarczać odtwarzanie pomysłów i zaczęłaś tworzyć własne wzory?
Ale
to właściwie nie tak. Zabawa dzianiną od zawsze była dla mnie
jakąś formą odtwarzania tego, co już gdzieś widziałam. Pisałam
już o tym, że już jako podlotek korzystałam z wzorów dostępnych
w gazetkach, nigdy jednakże nie śledziłam ich skrupulatnie. Od
zawsze służyły mi tylko jako punkt wyjścia. Wzór żakardowy w
projekcie czapki stanowił bazę dla swetra, ażur z projektu torebki
czy serwetki, stanowił bazę dla bluzki. Wydaje mi się, że nigdy
do końca też nie udało mi się stworzyć czegoś, czego w tej lub
innej formie już wcześniej nie spotkałam, jak na przykład
Vivacity, które było inspirowane sukienką z ogromnym dekoltem na
plecach, czy Nelumbo, dla którego bazą była ażurowa bawełniana
bluzka. Nie twierdzę, że nie potrafię śledzić wzorów,
absolutnie nie, uwielbiam pracować według wzorów, zwłaszcza
zaprojektowanych przez moich guru, i uważam to dzierganie za
najprzyjemniejsze na świecie, bo nie muszę go rozgryzać, tylko
oddaję się przyjemności tworzenia wyjątkowej dzianiny, ucząc się
jednocześnie nowych technik czy rozwiązań. Ale tak naprawdę
najpierw i od zawsze dziergałam „swoje”, a śledzenie opisów i
dzierganie według takich, w moim przypadku przyszło znacznie
później.
-
Kiedy pojawił się pomysł, żeby zacząć się dzielić wzorami? Kiedy stwierdziłaś, że można je sprzedawać?
Pisanie
wzorów było dla mnie szczytem nie do zdobycia. Prawda jest taka, że
to wciąż największa dla mnie trudność. To trwało zanim się
odważyłam z tą pracą zmierzyć. Początki były bardzo trudne,
ale jest to też pewnego rodzaju umiejętność, która tylko przez
doświadczenie się rozwija, a na to potrzebny jest czas i tego nie
da się przeskoczyć. Naturalne było dla mnie, że jak już się
zdecydowałam stworzyć taki opis, to będę go chciała sprzedawać.
Do tej pory pamiętam tą ogromną radość, jaką przeżywałam
podczas sprzedaży pierwszego wzoru. Blog oraz społeczność, która
wokół niego przez lata powstała, sprawiły, że ta decyzja o
dzieleniu się moimi pomysłami w postaci opisów dziewiarskich,
właściwie nie należała do mnie. Moi Czytelnicy, jak i koleżanki
dziewiarki i ich życzliwe przyjęcie mojego pierwszego swetra
pokazanego na blogu były ogromnym motywatorem. To One mnie namówiły,
a ja po prostu spróbowałam się z tym zmierzyć. I się udało.
-
Skąd bierzesz pomysły na nowe projekty? Jak wygląda proces samego wymyślania?
Chyba
nie mam jakiegoś jednego sposobu bądź rytuału. Zazwyczaj pomysły
nachodzą mnie bezwiednie, widzę jakiś twór, odzież zazwyczaj,
ale też i grafikę, architekturę, i potem szukam wzoru, ściegu,
dzianiny, której aranżacja dałaby mi możliwość osiągnięcia
mojego planu. Często też gadam z włóczkam. Mam też w głowie
katalog dzianin, które kiedyś chciałam zrobić, to też bardzo
pomaga. Natomiast samo wymyślanie, dzierganie, to jest proces
przeplatany wzlotami, kiedy wszystko się układa jak powinno, i
upadkami, kiedy trzeba pruć. Wiele z moich dzianin było
wielokrotnie dzierganych po to, by znaleźć techniczne rozwiązanie
na pomysł, który mi w głowie świtał. To takie trochę składanie
puzzli, masz pogląd ogólny na to jak ma dana dzianina wyglądać,
masz zasób technik, które już znasz i możesz wykorzystać, i
projekt końcowy jest wariacją tych wszystkich zmiennych. Najwięcej
jednak nauki biorę z pomyłek własnych. Kiedy przez przypadek
zrobione dodawanie oczek staje się nie tyle tragedią, co punktem
wyjściowym dla innego pomysłu. Towarzyszy temu olśniewajace niczym
rozpalona żarówka pod kopułką „aaaaaaah”i zaczyna się
prawdziwa zabawa!
Już jutro zapraszam na druga część wywiadu z Asją :)
Ta część mi się bardzo podoba :) marzę o dojściu do takiego etapu w swojej twórczości, aby też zacząć tworzyć coś swojego, ale jeszcze trochę nauki przede mną :) kilka moich projektów też za mną, ale cały czas doskonalę swoje umiejętności ;)
OdpowiedzUsuń