Pierwsza skarpeta poszła szybko i bez problemowo. Żeby i druga była taka miła w pracy, nauczona wieloskarpetowym doświadczeniem zapisałam sobie na ile oczek jest szeroka, na ile rzędów długa do pięty. I z taką wiedzą radośnie przystąpiłam do dalszej pracy. No i zgodnie z wytycznymi zrobiłam całą, prawie, oprócz cholewki. Lekko się zdziwiłam, bo kolory zupełnie inaczej się układały, można powiedzieć, że nawet ładniej (szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia porównawczego). Zanim zabrałam się za cholewkę, wiedziona jakimś przeczuciem, zmierzyłam... I tu niespodzianka... okazało się, że skarpeta jest sporo za wąska i nijak na nogę nie chce wejść. Cóż było robić? Sprułam prawie całą i zaczęłam jeszcze raz, tym razem dodając dodatkowe oczka... Włóczka ta sama, szydełko to samo, tak samo ścisło robione, a tu takie niespodzianki. Różnicę w ilości oczek widać tylko trochę w szerokości pasków i tym, jak kolory się na cholewce układają.
Tym razem zrezygnowałam ze zwykłego ściągacza, na coś bardziej "fantazyjnego":
Skarpetki z Zitron Trekking, bardzo przyjemna włóczka, szydełko nr 2.
A tutaj zajawka tego, co będzie w kolejnym poście:
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze ;)
Cudowne skarpetki :-) Uwielbiam gdy są takie kolorowe :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ale kolorowe :) Nie wiem, co zrobiłaś zamiast ściągacza (jak to się nazywa), ale wygląda super. W ogóle zmiany na blogu widzę ;)
OdpowiedzUsuńCudowne skarpety:) nawet w szare dni może być trochę kolorowo w domu:) podziwiam, sama nie podejmę się zrobienia skarpetek, wolę póki co moje amigurumi, ale kto wie:)
OdpowiedzUsuńBarwy mi się kojarzą bardziej z rasta subkulturą, ale papugi też mogą być :D
OdpowiedzUsuńRęcznie robione skarpety nie przypadły mi w dzieciństwie do gustu, bo nie lubiłam grubej odzieży, ale może pora to zmienić...
Skarpety zdecydowanie bardziej są papuzie niż rasta ;) po prostu takie przekłamane kolory wyszły... Ten czerwony to bardziej róż jest... Ale może być i rasta ;D
UsuńJa w dzieciństwie nie miałam doświadczeń z ręcznie robionymi skarpetami, ale wiem, że sporo straciłam ;p na zimne dni, nie ma nic lepszego jak skarpetki z prawdziwej wełny :)