Dawno, dawno temu na blogu przyznałam się, że z wykształcenia jestem historyczką (a czasem nawet histeryczką). Większość z Was zapewne wie, że jeśli chodzi o literaturę, to moją miłością jest fantasy. Nie ma zatem nic lepszego niż historyczna fantastyka. A jak już akcja książki dzieje się na Śląsku w średniowieczu, to już pełnia szczęścia!
I tak właśnie jest w przypadku "Trylogii husyckiej" Andrzeja Sapkowskiego. Pierwszą część mam już za sobą, teraz jestem w połowie drugiego tomu. I cóż mogę powiedzieć... Fani Wiedźmina mogą być nieco zawiedzeni, bo jednak tych elementów fantastycznych jest mniej, ale jednak błyskotliwe dialogi pozostają dalej na wysokim poziomie.
O czym jest "Trylogia"? O ludziach uwikłanych w historię, o miłości, o przyjaźni.
Mam jednak pewne ale... Nie wiem, czy to zabieg celowy, czy po prostu tak wyszło... Ale nie jestem w stanie polubić głównego bohatera Reynevana. To taki typ człowieka, który nie ma w ogóle instynktu samozachowawczego, jeśli da się władować w jakieś kłopoty, chociaż by go wszyscy ostrzegali, to on i tak się w coś właduje. Oczywiście przyświecają mu szlachetne pobudki, jest idealistą, ale... no kurczę, ile razy można jak ćma lecieć w ogień? Jak tylko wyjdzie z jednej kabały (w zasadzie jest z niej wyciągany za uszy przez przyjaciół), od razu właduje się w kolejną. Dzięki temu zabiegowi oczywiście fabuła się kręci i to dosyć wartko, ale staje się też dosyć przewidywalna. Przede mną jeszcze jeden tom, więc raczej nie liczę na rozwiązanie rodem z "Gry o tron" i zabicie Reynevana. No chyba, że się mylę...
I taka mała uwaga. Jest wiele momentów, które sprawiają, że nie jest to książka dobra do czytania przy jedzeniu... Wiecie: ręka, noga, mózg na ścianie...
A na szydełku dwa projekty: tramwajowo-kolejkowy - czyli chusta Virus oraz stacjonarna - Mysza dla małej Gabrysi (na zdjęciu jeszcze w formie kłębka)
Dzięki za wszystkie odwiedziny i komentarze :)
środa, 3 sierpnia 2016
WCiD - Boży bojownicy
About Olaboga
Cześć! Mam na imię Ola i od kilku (no dobra, kilkunastu...) lat moje życie w mniejszym lub większym stopniu jest zamotane... A wszystko przez miłość do szydełka i włóczek. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej!
Wspólne dzierganie i czytanie
Etykiety:
czytelniczo,
Wspólne dzierganie i czytanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jaki śliczny wirus! Chyba nie do uniknięcia - czuję, że coraz bliżej jestem szydełka (a do tej pory nic nie wyszydełkowałam).
OdpowiedzUsuńFantasy jakoś nie lubię, chociaż jak ktoś tak zachęcająco opowiada, to zawsze nabieram chęci. :)
Wirus coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZ Sapkowskim się rozminęłam , ale syn to chyba przeczytał wszystko ,co jest wydane. Na "wirusa' też zareagowałam, nawet zaczynałam dziergać, ale miałam za grubą włóczkę, więc nie poszło. Może napiszesz z jakiej włóczki " wirusujesz'?
OdpowiedzUsuńWiem, że dziewczyny dziergają wirusa z divy, ale raz, że mnie denerwuje, że ta włóczka się nie trzyma motka (kto dziergał z niej, ten wie, o co chodzi), a dwa, że chciałam coś puchatego. Więc padło na Angorę Active, którą miałam zachomikowaną właśnie na jakąś chustę.
UsuńPolecam tę włóczkę. Też się rozpada z motka, ale dzięki długiemu włosowi trzyma się w kupie ciągle. I jeszcze mi się nie poplątała, co w przypadku angory może skończyć się tragedią.
Identyczną angorę mam na stanie i do tej pory nie miałam na nią pomysłu, właściwie pomysł kiedyś tam był, ale mi odwidziało i leży bidula w szafie...a,że chwilowo szydełko jest mi bliższe jak druty i Twój wirus wygląda bardzo fajnie, to już chyba wiem na co tą włóczkę przeznaczę:)) zainspirowałaś mnie;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękny jest Twój Virus :-) Cudne kolory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Właśnie się przymierzam do Sapkowskiego:) Wciągam i te pozycje na listę:)
OdpowiedzUsuńJa też jestem w trakcie czytania (a raczej słuchania bo mam audiobook) Bożych bojowników. Mam podobne odczucia co do głównego bohatera :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Z każdą stroną coraz mniej go lubię... Chyba jednak wolę takich trochę bardziej rozgarniętych bohaterów i mniejszych idealistów...
Usuń