Dzisiaj zapraszam Was na spotkanie z Kamilą z OtuLove. Już sama nie pamiętam, jak do niej trafiłam, ale obstawiam, że po raz kolejny to sprawka akcji Maknety - Wspólne czytanie i dzierganie.
Wszystkie zdjęcia we wpisie należą do Kamili Wojciechowskiej.
1.
Jak długo dziergasz? Od czego się zaczęło?
Dziergam
od wczesnego dzieciństwa - podpatrywałam babcię. Najpierw była
nieudana próba zaprzyjaźnienia się z szydełkiem, a potem z
drutami – tu pełen sukces. Już jako kilkuletnia dziewczynka
próbowałam robić coś sensownego, choć sens często ujawniał się
dopiero po skończeniu pracy (np. czapka dla lalki powstała, gdy nie
umiejąc zamykać oczek, po prostu przeciągnęłam przez nie nitkę).
Odkrywanie ściegów, tajniki konstrukcji - tego uczyłam się metodą
prób i błędów. Kiedy przyszły zajęcia ZP-T, robiłam już na
tyle pewnie, że nie musiałam nawet patrzeć. Pomagałam koleżankom.
Więcej
o swoich początkach napisałam tutaj
http://otulove.pl/2017/03/sie-zaczelo-drutach-dziecka.html
2.
Kiedy przestało Ci wystarczać odtwarzanie pomysłów i zaczęłaś
tworzyć własne wzory?
U
mnie to było trochę w innej kolejności – ja najpierw wymyślałam
sama - mieszałam oczka prawe, lewe w różnych układach, sama
„wymyśliłam” warkocze. Sama wykombinowałam jak zrobić okrągły
dekolt czy główki rękawów, bo model który pokazała mi babcia -
łódka i proste rękawy mi się strasznie nie podobał. Ponieważ
nie cierpiałam zszywania przez co sweter albo lądował na dnie
szafy w kawałkach, albo efekt tego szycia psuł cały efekt i
lądował w szafie w całości, wymyśliłam jak wyrabiać rękawy od
główki. Ponieważ nie umiałam ocenić, czy ilość włóczki jest
wystarczająca wpadłam na pomysł robienia od góry, potem
bezszwowo. Ponieważ okropnie mnie nudziła monotonia, prawie każdy
sweter miał jakieś „bajery”.
Pierwszy
wzór odkryłam w zagranicznej gazecie, które przysyłała nam
ciocia po kilku latach eksperymentów, ale opis niestety był w innym
języku. Był też dołączony schemat, z którego próbowałam
korzystać nie znając ani nazw oczek, ani tym bardziej opisu
symboli. W sumie odrabiałam ze zdjęcia, próbując dopasować to,
co mi wychodziło, do schematu. Potem pojawiły się też gazetki po
polsku np. Sandra, z których nie wychodziło mi dosłownie nic (do
dziś nie wiem, kto przeliczał te opisy). Coś tam podpatrywałam,
jakiś ścieg, motyw i dalej robiłam po swojemu.
Przełom
pojawił się dopiero, gdy odkryłam Ravelry i inne strony robótkowe.
Wielu rzeczy zwyczajnie nie potrafiłam odtworzyć. Wtedy po raz
pierwszy sięgnęłam po gotowe wzory. Bezpłatne – bo w czasach
studenckich kilka dolców, to był majątek. Mimo to, bardzo rzadko
korzystałam z nich w całości. Wybierałam to, co mnie
interesowało, a resztę … wiadomo.
Tak
szczerze mówiąc, to po raz pierwszy zrobiłam coś od początku do
końca dopiero wtedy, kiedy testowałam wzór. I dopiero wtedy
zauważyłam jakim to jest dobrodziejstwem, że nie trzeba się
martwić gdzie dodać, odjąć i nawet jeśli wydaje mi się, że nie
będzie to dobrze wyglądać, to ładnie się wszystko układa. Po
kilkunastu latach!!!
3.
Kiedy pojawił się pomysł, żeby zacząć się dzielić wzorami?
Kiedy stwierdziłaś, że można je sprzedawać?
Pomysł,
żeby się dzielić miałam już dawno – problemem było to, że
ani nie za bardzo wiedziałam jak się za to zabrać, ani też
specjalnie mi się nie chciało. Miałam mało czasu wolnego, więc
wolałam sobie podziergać. Choć nie raz zdarzyło się, że
objaśniałam znajomym i nieznajomym, jak daną rzecz zrobiłam. Żeby
jednak to zrobić tak na poważnie – napisać i opublikować wzór?
Nie… o tym nie myślałam.
Nie… o tym nie myślałam.
Po
pierwszym teście, kiedy dowiedziałam się, że autorka wzoru
dzierga dopiero chwilę, a wzór to jej bodajże drugi w życiu i to
taki skomplikowany, pomyślałam – kurczę – to może ja tez
spróbuję?
A że
akurat robiłam ponczosweter
(http://otulove.pl/2016/01/ponczosweter-bez-swetra-2.html
), to spisywałam wszystko w trakcie pracy. Wzór jest praktycznie
gotowy – ale światła dziennego do dziś nie ujrzał.
Kamieniem
milowym była zabawa – wyzwanie, organizowana przez przesympatyczną
projektantkę Arohaknits, w odkrywanie swojej kreatywności. 5 dni i
5 zadań, a efektem był szkic wzoru.
Nie
taki diabeł straszny, pomyślałam.
Kropką
nad i było to, że w tej zabawie wygrałam jej kurs projektowania
wzorów.
No
to spróbowałam – mam dopiero kilka wzorów na koncie –
większość jest prosta i dostępna bezpłatnie, bo traktuję je
jako wprawkę, rozpoznanie czy się spodobają, czy mi się nie
znudzi ich tworzenie. Wszystkie mają dobre opinie, więc kto wie…
Mój
pierwszy wzór – na chustę – jest prezentem powitalnym przy
zapisie do listy czytelników. http://tiny.pl/gf6zs
pozostałe
wzory są tutaj http://www.ravelry.com/designers/kamila-wojciechowska
4.
Skąd bierzesz pomysły na nowe projekty? Jak wygląda proces samego
wymyślania?
Pomysłów
mam mnóstwo. Skąd się biorą? Tak jak na samym początku –
gdzieś zobaczę fajny ścieg, innego razu zauważę fajny kształt,
połączenie kolorów.
Największą
kopalnią inspiracji jest dla mnie Pinterest (tu mój profil
http://pinterest.com//wojkam5
) – mam tam tablice ze ściegami, z ciekawymi pomysłami.
Kiedy
coś konkretnego mi wpadnie do głowy, zapisuję sobie w zeszycie,
jak ma wyglądać, jakie nitki ściegi itp. Problem w tym, że pomysł
to chwila, a realizacja… to już inna kwestia.
Lubię
tez czerpać z doświadczenia innych – np. podoba mi się
konstrukcja chusty od jednej projektantki, inna miała fajny pomysł
na połączenie różnych technik, a w koszyku mam piękną włóczkę,
która by świetnie wyglądała w danym ściegu. Robię więc podobny
kształt, dobieram swoje ściegi i mieszam kolory.
Bo
patrząc na moje prace, nietrudno zgadnąć że mieszanie kolorów to
to, co lubię najbardziej
To pierwsza część wywiadu, na kolejną zapraszam już jutro :)
P.S. Hasłem całej akcji powinno być: "Trochę się rozpisałam"^^. Ale to bardzo dobrze! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz